Znacie googla? Z pewnością, bo trudno dziś wyobrazić sobie surfowanie po necie bez tej wyszukiwarki. Choć oczywiście znam przypadki osób, które zarzekają się, że nigdy nie użyją googla do wyszukiwania informacji, takich ich prywatny protest. Nie mniej jednak google to obecnie potęga internetu, jednoznacznie kojarzona z surfowaniem po sieci.
Jeśli trochę poszperać w internecie to dowiemy się ile to kasy Google wydaje miesięcznie na swoją farmę serwerów, jak przepiękne jest życie pracownika Googla oraz ile to pieniędzy wychodzi rocznie na promocje firmy. Skąd biorą kasę? Wiadomo reklamy, nic odkrywczego. Spotykamy je wszędzie, system ad-sens pozwolił rozpanoszyć się googlowskiej reklamie praktycznie w każdy zakamarek internetu. Reklama działa, bo dostosowuje się do nas (potencjalnych klientów). Na stronie o kotach znajdziemy reklamę książki o pielęgnacji tych zwierząt, nie zaś informacje o najnowszej wkrętarce firmy Józef K. Wiertarki S.A. Wszystko ukazuje się w ramach pewnego kontekstu, stąd reklama ta jest niesamowicie skuteczna. I nie ma się tu co buntować. Jeśli mam już oglądać reklamy ( i nie mam innego wyboru ), wolę oglądać reklamy, które mogą naprowadzić mnie na jakiś ciekawy dla mnie produkt.
Zatem jak bardzo rozbawił mnie jakiś czas temu widok, który ukazał się w mojej przeglądarce, kiedy próbowałem wygooglać słówko Java w mojej ulubionej wyszukiwarce.
No po prostu genialne! Google radzi: szukasz Java, z pewnością Visual Studio 2008 Ci się przyda. Ja wiem, reklama, można wszystko. Ale czy nie ma w tym jakieś granicy? No bo haalllooo, spójrzcie na ten screenshot raz jeszcze, to jest po prostu komiczne!
W telewizji, reklama zachwalająca konkretny proszek do prania, nigdy nie powie nam, że dany, konkretny produkt konkurencji jest gorszy. Usłyszymy tylko frazę "inne proszki do prania". Niby to samo, ale jakaś cienka, nie przekroczona granica istnieje.
Można mówić, taki już jest świat. Ale okazuje się ze tak naprawdę, taka już jest Polska. Kiedy przejdziemy z googla polskiego (www.google.pl) na ten amerykański (www.google.com), reklamy takiej jak ta nie zobaczymy, w ogóle! Polecam sprawdzić, jeśli nie wierzycie na słowo.
Co zatem można powiedzieć o naszej rodzimej fili Microsoftu:
- albo uważa nas za debili
- albo dział marketingu nie konsultuje wszystkich dzikich pomysłów z "górą"
Tą reklamę widziałem już jakiś czas temu, ale piszę o tym teraz, gdyż wpadł mi do głowy zabójczy pomysł. A co gdyby tak pokonać M$ ich własną bronią. Jakiś czas temu głośno się zrobiło, gdy kilku liderów politycznych partii, które już w sejmie nie zasiadają, można było wygooglać pod takimi hasłami jak kretyn czy idiota. Czemu? Ileś osób zebrało się pod wspólną akcją zróbmy coś szalonego, powrzucało linki na swoje strony, pod hasłami idiota czy kretyn, które bezpośrednio wskazywały na stronę domową któregoś z polityków.
Zatem co stałoby się, gdyby zebrać kilkanaście szalonych osób z polskiej blogosfery, serwisów javowych czy innych ze świata IT i zacząć umieszczać pod hasłem C# link do strony głównej Javy, czyli http://java.sun.com/. Tak sobie myślę, że jakby kilka takich linków z hasłem C# pojawiło się na blogach, grupach dyskusyjnych czy też forach internetowych, google mógłby zacząć indeksować słówko C# z główną stroną Javy. W ten sposób mielibyśmy swój lokalny wybryk googlowy i może polski M$ w końcu zdjąłby wspomnianą na początku tego posta reklamę.
Co o tym myślicie?
2 komentarze:
heh! powiem Ci, ze mam nawet podobnego screenshota na dysku. Jedyna roznica to ze reklamuja Visual Studio 2005 (jak chcesz moge podeslac), wiec ten "proceder" juz kilka ladnych lat trwa :P
pozdrawiam
juz sie balem ze nikt tego posta nie skomentuje...
ale w sprawach M$ na Ciebie zawsze mozna liczyc :)
Prześlij komentarz