Hmm..... Cóż nigdybym się nie spodziewał, że post "zaczynam bloga" może przynieść taką falę odzewu. Może nie przesadzajmy, nie trzeba tego odrazu nazywać falą, ale kilka osób wyraziło zdziwienie, niezadowolenie, ponure pomruki, szok i momentami złość oraz frustrację, faktem, że blog pisany jest po angielsku. No a jak już piszą do Ciebie Jacek Laskowski czy Radek Holewa oraz koledzy z roku, to sprawę należy potraktować poważnie.
Prawda jest taka, że od dłuższego czasu zbierałem się za rozpoczęcie bloga i głównym powodem, dla którego nie mogłem wziąć się za siebie był właśnie wybór: pisać po angielsku czy po polsku. Z jednej strony językiem natywnym naszego świata IT jest przecież angielski z drugiej strony znam sporo osób z branży, których znajomość angielskiego ogranicza się do dokumentacji technicznej.
No i tak bijąc się z myślami trwałem przez kilka tygodni, aż do czasu Netbeans RoadShow Polska. Na edycji wrocławskiej pojawiło się około 100 osób i jakoś nikt nie robił problemu, że Roman czy Brad prowadzili swoje prezentację w pełni po angielsku. Dla wszystkich wydawało się to naturalne, nie było większych problemów przy zadawaniu pytań. Po prostu uczestnicy znali język!
Blog traktuję jako formę ekspresji (lub jak kto woli duchowego ekshibicjonizmu), ale również jako formę samokształcenia się. Dziś napiszę jakiś post, jutro ktoś go przeczyta i dojdzie do wniosku, że to totalna bzdura. Swoją opinie wyrazi dosadnie w komentarzach i nawiąże się między nami dyskusja. I nie ważne jest kto w tej dyskusji będzie mieć ostatecznie rację, ważne, że ja wyjdę z niej bogatszy o nową wiedzę czy doświadczenie. Dlatego ważne jest dla mnie, aby blog ten mógł dotrzeć do jak największego grona czytelników. Netbeans RoadShow przekonał mnie, że polski świat IT po angielsku rozmawia i jak ktoś chce, to umie. Doszedłem więc do wniosku, że pisać mogę po angielsku, powiększający tym samym mój docelowy "target" o cały anglojęzyczny świat.
Tym samym powstał niewinny, pierwszy post "Blog the beginning", który wywołał wspomnianą już falę (hmm fala to wciąż za mocne słowo, nazwijmy ją 'falką' ;) ) kontrowersji. Wymieniłem maile z Jackiem Laskowskim, pobluzgaliśmy sobie z Radkiem Holewą na gadu-gady (my już tak mamy :) ), pogadałem z kolegami i doszedłem do wniosku, że ok, niech będzie blog pisany będzie po polsku. I nie traktujmy tego jako mój brak konsekwencji czy łatwość ulegania wpływom otoczenia (choć przyznaje, jestem na nie podatny). Ostatecznie przekonał mnie fakt, że w języku polskim będę mógł przekazać treść w ciekawszej formie. Poza tym, dopóki mieszkam w Polsce, warto jednak inwestować w język ojczysty - nazwijmy to takim moim prywatnym patriotyzmem :)
A więc bez zbędnego ględzenia już i przekonywania, po jednodniowym falstarcie miło mi (ponownie) zainaugurować mój blog.
wtorek, 15 kwietnia 2008
Falstart...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
To rozpoczęcie podoba mi się bardziej. Już nie mogę doczekać się kolejnego wpisu. Czekam z niecierpliwością.
I o to chodziło :P
Pozdrawiam,
Radek
ok, już sie zasubskrybowywałem ;-)
Prześlij komentarz